poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Prawie umarłam!

Opowiem wam wszystko po kolei. Wstałam sobie w czwartek normalnie, wyszłam z domku, elegancko. Dochodzę do głównej ulicy, a tam korek taki wielki! Nie wiedziałam jeszcze dlaczego tak się stało. Idę sobie dalej i w końcu widzę przyczynę: był wypadek, samochód wjechał w słup z prądem i ten kabelek był na całej drodze, i nie można było jeździć. Udało mi się zrobić szybkie zdjęcie.


Widać tam z boku faceta, który prowadził to auto. Potem, gdy przyjechała straż pożarna i go pytali o co kaman, to powiedział, że zasnął za kierownicą! Uważam, że jest mega palantem, bo przez niego w chuj dużo ludzi się spóźniło lub miało problemy. 

Korek był naprawdę ogromny, nawet pan strażak powiedział mi, że będzie duży problem z busami. Czekałam z pół godziny, podczas której przejechało parę pełnych busów. W końcu udało mi się wejść do jednego. 

Pan kierowca był jednym z tych pojebanych chujów. Od razu zaczął kręcić na mnie głową, gdy pokazałam mu miesięczny bilet, potem kazał mi się przesunąć, mimo że żaden człowiek już nie wchodził. Był mega tłok, każdy stał wciśnięty w siebie, a ja byłam najbliżej kierowcy i aż trochę go dotykałam. Kiedy wchodził ktoś nowy i płacił, kierowca specjalnie obijał się łokciem o mój biedny brzuch. Byłam zła na niego! 

Kiedy już byliśmy w połowie drogi, a w busie panowała duchota, gorąc i ścisk, nagle zaczęło mi być tak niedobrze, że myślałam, że zaraz zwymiotuję na tego zjebanego kierowcę. Potem w jednej chwili zaczęłam widzieć ciemne plamy przed oczami, które potem całkowicie zabrały mi zdolność widzenia, a w uszach słyszałam tylko ciągły pisk. Byłam przerażona! Myślałam, że zemdleję, więc od razu włożyłam telefon do kieszeni, żeby przypadkiem się nie zepsuł! I natychmiast ukucnęłam, bo gdybym tego nie zrobiła, na pewno upadłabym. 

Musiałam wyglądać okropnie, bo starsza pani, która siedziała w pierwszym miejscu, chwyciła mnie za rękę i kazała usiąść. Powiedziałam, że nie trzeba, bo zaraz wysiadam, a ona i tak mi kazała. No więc usiadłam i to był dobry pomysł, bo od razu mi się polepszyło. 

Kiedy w końcu wyszłam na świeże powietrze, od razu było mi lepiej i już się całkiem dobrze czułam, więc myślę, że to przez tą duchotę tak mnie wzięło. Potem tylko miałam problem z wejściem na trzecie piętro w szkole i na górze było mi też trochę słabo, ale udało się. Ogólnie tego dnia byłam potem już osłabiona, więc po szkole poszłam się przespać. 

Nie mieliśmy wtedy paru lekcji, bo były jakieś warsztaty z asertywności. Całkiem się znudziłam, nic ciekawego. W dodatku uważam, że prowadził je taki buc. Starszy facet, który uważa, że zna się na młodzieży, a tak naprawdę ma problem z samym sobą. 

Pisaliśmy też sprawdzian, na który cudem się nie spóźniłam. Nie byłam jednak w formie po tych porannych zawirowaniach, więc pomyliłam pierwiastek z potęgą. Prócz tego wszystko napisałam dobrze! 

Przynajmniej pięknie wtedy wyglądałam! ♥ 



sobota, 28 kwietnia 2018

Kolejne super rzeczy z AliExpress! ♥

Przyszło mi już całkiem sporo super rzeczy, więc czas je pokazać! Od razu mówię, że jeśli zdjęcia są w kiepskiej jakości, a chcecie je zobaczyć lepiej, to wystarczy na nie pacnąć, wtedy pojawią się w pełnej rozdzielczości w nowym oknie, bo blog zżera jakość. I przepraszam, że są one tak w świat z orientacją, do góry nogami i w ogóle. Telefon sam mi to robi! 


Pierwszą rzeczą, którą przedstawię, jest śliczny biustonosz, zakładany przez głowę i wiązany z tyłu. Bardzo ładnie w nim wyglądam, sutki lekko prześwitują i to jest fajne. Jest wygodny i miękki. 


Następny stanik, który mi przyszedł, jest równie śliczny. Tym razem ma kolor czarny i jest śmiesznie posiateczkowany. Natomiast jest prześliczny! Cudownie układa się na moim ciele! 


Dalej są dwie pary majtek w kolorze różowym i beżowym. Pasują na mnie, są miłe i fajne. Zapłaciłam za te dwie sztuki nie więcej niż trzy złote. Podobno są z jakiegoś bambusa, więc nie będzie mi się pupa pocić.


Tutaj są śliczne, różowe skarpetki z brzoskwinką. Są mega urocze! Sięgają pod kolano, więc to takie podkolanówki. Dałam za nie pięć złotych, więc to jeden z droższych zakupów, ale ich jakość jest świetna, więc było warto. 


Tak w nich wyglądam, przy okazji mam super spodnie! Też są nowe. Kocham je. 


To są zwykłe skarpetki, krótkie i z ładnym serduszkiem. Były dużo tańsze - coś około złotówki. I tak je lubię! 


Tak w nich wyglądam. 


To rzecz, na którą czekałam - wibrujące jajeczko na USB! Wcześniej miałam takie na baterie i bardzo szybko się kończyły, a to tutaj wystarczy podpiąć do prądu. Podczas pierwszego używania bardzo się nagrzało i trochę się boję, żeby mi nie wybuchło. Ale ogólnie jest całkiem fajne i ma różowy kolor! Zapłaciłam za nie sześć złotych. 


Oto kolejna przyjemna zabawka. Jest to malutki, ślicznie różowy wibrator na jedną baterię. Przyznam, że wibruje całkiem mocno i jest dość cichy. Średnicę ma około jednego palca, może troszkę więcej. Za niego dałam osiem złotych. 


Oto słodki piórnik! Jest wykonany całkiem porządnie, przedstawia uroczego kotka i, co najważniejsze, mieści wszystkie moje pierdółki do szkoły! Bardzo mi się podoba, a kosztował niecałą piątkę! 


Śliczne, pastelowe naklejki w cudnym  malutkim opakowaniu! Jestem nimi oczarowana. Każda naklejka przedstawia jakąś znaną budowę, a każda budowla jest przedstawiona na trzech obrazkach. Będą idealne do listów! 


Kolejne naklejki, tym razem z ślicznymi kotkami, zapakowane w uroczego kocurka! Są bardzo fajne, bo praktycznie nie widać, gdzie się kończą przez przezroczystą granicę. Bardzo mi się podobają! 


Ostatnie są całkiem zwykłe naklejki z różnymi minkami. Kupiłam je tylko dlatego, że zostało mi czterdzieści groszy na koncie, a one kosztowały trzydzieści sześć. 

Życzę wam miłego weekendu! ❤ 


czwartek, 26 kwietnia 2018

O tym, jak kuszę biednych mężczyzn ♥

Wielką radość sprawia mi fakt, że mężczyźni patrzą się na mnie i próbują ukryć zainteresowanie, a być może nawet i podniecenie. Lubię kusić, lubię gdy mężczyzna mnie pożąda, mimo że nie może mnie dotknąć i tylko w myślach rozbiera mnie w pośpiechu.

U mnie w szkole jest dwóch szczególnych nauczycieli, którzy wyjątkowo mi się spodobali. Jeden uczy WF, więc zdarzają się idealne okazje do niewinnych spojrzeń. Dziwnym trafem często podczas rozgrzewki, gdy jak idioci biegamy na około sali tylko dlatego, że on ma taki kaprys, zatrzymuje nas akurat wtedy, gdy ja stoję blisko niego. Wtedy zazwyczaj każe nam robić skłony, przysiady lub pompki. Jako że jestem dziewczyną, nie umiem robić zwykłych pompek, więc tylko opieram się rękami i jestem tak jakby w pozycji na pieska. I wtedy schylam się, i podnoszę, a moja pupa się ładnie wypina.

Ostatnio, gdy graliśmy w siatkówkę, bezczelny pan nazwał mnie Kwiatuszkiem. Ze dwa razy poprawiał moje ustawienie na boisku, a mnie się bardzo podobało. Ponieważ jak zwykle nie chciało nam się grać, wprowadził 'element motywacyjny', jak on to nazywa, i za każdy błąd musieliśmy najpierw robić pompki lub przysiady, a potem zmienił to na bieganie do ściany przeciwnika i z powrotem. Inni robili te kary po parę razy, a ja nigdy! Mimo że parę błędów było ewidentnie z mojej przyczyny, pan zawsze kazał biec komu innemu. Chyba mnie troszkę lubi. Czasem śmiesznie się uśmiecha do mnie.

Raz wpadłam na niego, gdy wchodziłam po schodach. Nie widziałam go, bo wyszedł zza zakrętu. Odbiłam się od jego brzucha, a on tak słodko popatrzył się na mnie z góry. Podobało mi się to. Ale wtedy spaliłam buraka i pobiegłam na górę.

Drugi nauczyciel uczy przedmiotu zawodowego, związanego z komputerami. Jest niski i ładny. Ma fajny głos. Raz udało mi się z nim zostać sam na sam i trochę wtedy z nim poflirtowałam, ale on ma żonę i dziecko, więc nie jest mną zainteresowany, a szkoda!

Pewnego razu poszłam razem z paroma dziewczynami złożyć mu życzenia świąteczne i wręczyć kartkę w imieniu całej klasy. Ja dałam mu kartkę, a jakaś dziewczyna mówiła. Po wszystkim nazwał mnie śliczną śnieżynką i puścił oczko. Ależ było mi miło!

Podczas jednego z próbnych egzaminów, kiedy oddawałam zadanie, pan spytał mnie, jakim sposobem założyłam konta w systemie. Myślałam, że jest jakaś określona metoda, a ja po prostu walnęłam je w panelu, więc wymijająco odparłam, że dobrą metodą. Wtedy on słodko powiedział: Nie drażnij rekina... Jego głos wtedy był niski i zachrypnięty. Koniec końców po prostu zbierał dane do ankiety w jaki sposób uczniowie zakładają konta.

Jest jeszcze paru nauczycieli, których wyobrażam sobie czasem w różnych fajnych sytuacjach. Ale oni na co dzień są dość... Obrzydliwi. Na przykład jeden pan od sieci ma brzuszek i traktuje nas jak sześciolatków, a mimo to uważam, że byłby dobrym Daddy, choć jest zbyt stary i zbyt taki meh. Po prostu nie jest w moim typie, ale wciąż jest słodki. 

Nie licząc szkoły, bardzo lubię wypinać się, kiedy robię zakupy i prowadzę wózek. Wtedy kładę się trochę na nim, a moja pupa jest ładnie wypięta. Szczególnie chętnie to robię, gdy za mną stoi jakiś mężczyzna. 

Rzadko chodzę też w staniku. Najczęściej zakładam go tylko na lekcje WF, ale tylko sportowy. Lubię, gdy stoją mi sutki i je widać, choć w szkole to trochę nieodpowiednie.

Chyba jestem trochę ekshibicjonistką! Ale dobrze mi z tym. 

wtorek, 24 kwietnia 2018

Nowy telefon ♥ i co u mnie?

Moi najdrożsi! Jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ kupiłam sobie nowy telefon. Po namyśle zdecydowałam się na Xiaomi Redmi Note 4x, za namową przyjaciółki. Jest bardzo fajny!

Pamiętam jak całkiem niedawno narzekałam, że nie mogę słuchać muzyki na telefonie i jednocześnie przeglądać internet, bo mam za mało Ramu i mi wywala. Teraz mój telefon ma tyle samo Ramu co mój komputer i jest od niego dużo szybszy! Jestem szczęśliwa, że mam fajny sprzęt. Mogę sobie dużo grać! 

Zamówiłam już sobie pięć różnych ślicznych cases na niego z AliExpress, więc teraz tylko muszę czekać, aż przyjdą. Są bardzo słodkie. Marzy mi się taki jeden piękny, który jest puchaty i ma uszka królika, i ogonek też, ale kosztuje ze 25 zł i nie chcę tyle wydać na etui... Wolę wydać to na Kota.

--pisane 19 kwietnia--

Dzisiaj też mi przyszło parę rzeczy, ale pokażę je w kolejnym poście. Miałam dzisiaj próbny egzamin zawodowy i bardzo się denerwowałam, ale całkiem dobrze mi poszło! Teorię zaliczyłam, a praktyki zrobiłam chyba w miarę, więc może też się uda. Jestem z siebie zadowolona, więc kupiłam sobie nagrodę: cipsy serowe, gumy, różne rzeczy do listów i dużo żarcia dla Kota.




Wiecie, co się stało niedawno? Kot wniósł mi do łóżka kleszcza, więc postanowiłam zaaplikować mu takie krople specjalne, które kupiłam wcześniej. Spał, więc je między łopatki dałam, ale okazało się, że sporo tego płynu tam jest i trochę nakapało dookoła. Poszłam wywalić opakowanie, on poszedł jeść. A miał spać. Potem polizał się w tamto miejsce... Krople musiały spłynąć niżej. Jezu... Od razu zaczęła mu się toczyć ślina z buzi, zaczął parskać i był oszołomiony. Wyskoczył przez okno i poleciał gdzieś... Na ulotce było napisane, że możliwe działania niepożądane w przypadku polizania tego miejsca to ślinotok, wymioty, osowiałość, itp, i to znika z reguły po 24 godzinach. Musiałam iść do szkoły, ale całe szczęście, gdy wróciłam, z nim było już wszystko w porządku... Tak bardzo go kocham, nie zniosłabym, gdyby coś mu się stało. Jest dla mnie niezwykle ważny! 

Teraz jestem zmęczona i idę sobie spać. Buziaki! 



niedziela, 22 kwietnia 2018

Lolita - recenzja książki (połowy)

Połowy, bo tylko tyle udało mi się przeczytać. Poczytuję ją wciąż, gdy mam napływy loliciej weny i myślę, że kiedyś na pewno ją skończę. Na razie mi dobrze tak, jak jest. Więc ocenię tylko pierwszą część tej książki, którą dotychczas udało mi się przeczytać. 

Posiadam cały niebieski egzemplarz, który miał na sobie kiedyś taką śmieszną okładkę papierową, ale ją ściągnęłam, bo mnie wkurzała. Powieść jest bardzo ładnie wydana, podoba mi się ta minimalizm, choć widać, że to jakaś seria była, bo jest dwójeczka na górze. Mnie to nie przeszkadza.

Chyba każdy kojarzy tą klasyczną opowieść, bardzo kontrowersyjną nie tylko w czasach, kiedy ją wydano lecz i dziś. Mężczyzna, który ma trzydzieści siedem lat, zakochuje się w dwunastolatce. Jako że ów młoda dama jest bezsprzeczną nimfetką, oboje odnajdują drogę ku sobie i wszelkie przeciwności losu zostają usunięte. Ich miłość sobie kwitnie, jednak w końcu się nieco psuje, bo słodka dziewczynka już nie chce robić brzydkich rzeczy ze starszym panem. No i potem jest już nudno, ona sobie ucieka z jakimś typem, główny bohater jej szuka i takie tam, bla, bla, bla. 

Humbert, Daddy tytułowej bohaterki, pała taką miłością do młodych kusicielek z powodu niespełnionej miłości, która nawet nie mogła się rozwinąć, a miejsce miała w czasach, gdy to on był całkiem normalnym jeszcze młodzieńcem. Jego ówczesna miłość umarła nieszczęśliwie na jakąś chorobę, a jego nieuleczone serce poszukiwało przez ten cały czas małej dziewczynki, która mogłaby je uleczyć.

Trafia na Lolitę całkowicie przypadkowo i od razu czuję więź, która ich połączyła. Dziewczyna wysyła mu niewinne sygnały, a on rozpływa się za każdym razem, gdy ich ubrania się stykają. Niestety na przeszkodzie w ich zabawie staje matka Lolity, która usilnie pragnie rozkochać w sobie Humberta i żeby to osiągnąć, wysyła Lolitę na obóz, z którego ma pojechać od razu do jakiejś tam szkoły zakonnej, fuj. 



Szczęśliwym zbiegiem okoliczności jej matka przestaje być problemem, a szczęśliwy Humbercik pędzi po swoją małą księżniczkę do obozu. Zabiera ją stamtąd i wtedy oddają się namiętnej miłości. Uważam, że to dość fujka, że dwunastolatka (czy tam już wtedy trzynasto) uprawia seks z dużo star z kimkolwiek.

Jednak w ogólnym rozrachunku Humbert jest bardzo fajnym Daddy. Kupuje swojej małej różne rzeczy, podróżuje z nią samochodem przez cały kraj, co jest też trochę moim lolicim marzeniem - żeby rzucić wszystko na rok i wyjechać samochodem z Daddy nie wiadomo gdzie, po prostu przed siebie, i śpiewać piosenki, i mieć stopy na szybie. 


Humbert jest słodki, przynajmniej w tej części, którą czytałam (bo według filmu potem jest już głupi), więc u mnie ma dużo punktów. Nie zapominajmy, że to jest taki klasyk, prekursor rzec by można całego DDlg. Chyba. Także ja polecam, ten Daddy ma 8 na 10, bo potem ją bzykał za hajsik, a to jest głupie. 

piątek, 20 kwietnia 2018

Uwięzione - taka książka

Na urodziny dostałam książkę, która nosi tytuł Uwięzione, i jest bardzo ładna. Na okładce są czyjeś nogi, a całość utrzymana jest w mrocznym klimacie. Zdawać by się mogło, że nie jest to książka dla małych dziewczynek. Nic bardziej mylnego!

Według mnie książka opowiada o dziewczynie, która się nazywa Summer. Jest to zwykła nastolatka, ma swojego chłopaka, który nie jest jej Daddy, ma rodzinę i znajomych. Wychodzi pewnej nocy na imprezę. Przed wejściem do domu znajomego, u którego jest gruba biba, spotyka koleżankę, która mówi, że jakaś inna znajoma się zgubiła i trza ją znaleźć. Więc się rozdzielają,  jak ostatnie idiotki.

Nasza główna bohaterka idzie na wielkie boisko. Jest już dość ciemno, więc nawołuje tą swoją znajomą, i nagle widzi typka, który idzie do niej. No zlęka się, bo kto by się nie przestraszył? I ten typek się zbliża do niej coraz bardziej, a ona coraz bardziej jest zesrana. No i kiedy w końcu jest już przy niej, łapie ją i ciągnie ze sobą. Biedna dziewczyna próbuje się wyrwać, ale nie ma szans z potężnym mężczyzną.

Kiedy docierają do jego samochodu, laska już płacze i w ogóle histeria, a typo prosi ją, żeby oddała telefon. I to jest taka super słodka scena, aaa.


No i okazuje się, że nasza Summer trafia do piwnicy, w której jest urządzone całkiem funkcjonalne mieszkanko z sypialnią, kuchnią, łazienką i osobnym pokojem do gwałtów. Razem z Summer są tam trzy inne laski, a porywacz każdą z nich nazywa jak kwiat. Nasza Summer staje się Lily, jest tam też Violet, Rose i Poppy. A sam typek każe się nazywać Clover. Pojebane trochę.

Uważam, że nie żyje im się tam źle: Clover schodzi tylko na śniadanie i kolacje, jest całkiem miły, chyba że właśnie zwiędły kwiaty, które regularnie przynosi, wtedy trochę je bije. Ogólnie on bardzo lubi porządek i zawsze musi być mega czysto. Czasem Clover w nocy zrzuca ze schodów jakąś kurewkę i ją morduje, bo chce oczyścić świat, a potem każe swoim dziewczynkom to posprzątać.


Według mnie jest dość średnim Daddy. Całkiem dba o swoje dziewczyny, przynosi im książki i filmy, różne duperele, mają dużo żarcia i w ogóle, no ale kiedy są niegrzeczne, to je zabija. No i to nie jest fajne. No i sprawa gwałtu też nie jest spoko. Także ma u mnie 4/10. 

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Co robię na co dzień?

Jako że się uczę, nie pracuję, to mam dużo wolnego czasu, który powinnam przeznaczyć na naukę, no ale mam ważniejsze rzeczy na głowie.

Moją chyba największą pasją jest pisanie listów. Bardzo lubię to robić, niemal codziennie piszę list. Dzięki temu poznaję nowych ludzi, i to chyba jedyny sposób, w jaki to robię, bo jestem wielkim introwerykiem i nie lubię ludzi. Dzięki listom otwieram się i uczę komunikacji z ludźmi, więc jest to przyjemne i pożyteczne. Największą radość sprawia mi wkładanie różnych rzeczy do koperty, na przykład słodycze, herbatki, gorące czekolady, budynie lub kiśle. Bardzo kocham też dostawać takie wypchane koperty!

Prócz pisania listów chętnie gram w durne gry. Moją ulubioną jest Spellforce. Przeszłam ją jednak już ze trzy razy i trochę mi się znudziła. Lubię też Simsy, ale na moim starym laptopie tylko pierwsza część idzie bez problemu. Gram też w Rollercoaster. Ogólnie kocham te wszystkie symulatory, w których mogę czymś zarządzać, bardzo mi się podoba.

Lubię czytać książki. Aktualnie czytam Osobliwy dom pani Pedigree. Jest dość ciekawa, ale trochę nudna. Poczytuję ja sobie, gdy nie mam nic innego do roboty. Moimi ulubionymi książkami są Wariant, Aplikacja, Dawca i jakieś tam jeszcze, ale nie pamiętam. Raczej wybieram takie młodzieżowe. Opowiem wam niedługo o Uwięzionych.

Sama też piszę opowiadania i wierszyki. Link jest gdzieś tam po prawej stronie, więc możecie sobie poczytać. Najlepiej czuję się w erotycznych. Blog już nie jest pisany, bo mi się znudził, ale na Wattpad czasem coś opublikuję.

Mam parę ulubionych seriali. Kocham Sherlocka, 3%, Lucifera, Elemenary, Orange is the new black, Serię niefortunnych zdarzeń. Więcej nie pamiętam. Chętnie oglądam też filmy. A bardziej bajki. Lubię Lolitę, jest super. Zarówno film jak i książka. Nie lubię Króla lwa. W sumie nigdy nie widziałam, ale nie lubię go jakoś.

Dużo śpię. Mam bardzo fajne, kolorowe sny, które uwielbiam! Lubię o nich opowiadać. Czasem są erotyczne, ale często to fabuła do moich opowiadań, która nie jest erotyczna.

Kocham słodycze! Mogłabym je jeść ciągle. Nawet zamiast obiadu. Teraz jem czekoladę na przykład. Lubię czekoladę.

To koniec moich grzechów. 

sobota, 14 kwietnia 2018

Moje małe zakupy

Odkąd mam konto w banku, zaczęłam masowo wykupować Chiny z ich cudownych, słodkich i bardzo tanich rzeczy. Na razie przyszły tylko dwie fajne przesyłki, które chcę wam pokazać. 

Pierwszą z nich jest dwanaście różnokolorowych obróżek, o których wspominałam w pierwszym wpisie. Są urocze! Kiedy pierwszy raz w życiu takie kupiłam, dostępne były tylko czerwone. Zdobyłam je za piątaka w jakimś chińskim sklepie, których wtedy się naroiło. Teraz mam cały komplet kolorów i za te dwanaście sztuk zapłaciłam pięć złotych i dwanaście groszy, więc, rany, pyli się bardzo! Na AliExpress jest tego mnóstwo, więc bardzo polecam. Jakość jest dobra, a ja najczęściej będę chodzić chyba w tej piątej od dołu, bo jest pudroworóżowa, i tej nad nią, bo ma piękny, turkusowy kolor. 


Drugą rzeczą, tym razem z Wish, są skarpetki o zaskakująco dobrej jakości. To są takie typowe, ja bym skojarzyła je z graczami baseballu, chyba oni w takich chodzą, no ale nie z takim napisem! Och, jak bardzo mi się on spodobał! Jest przecudny! Wydałam na nie osiem złotych. (Ale prawdę mówiąc - chyba je sprzedam, bo zarobię na nich i kupię sobie więcej).


Mam nadzieję, że więcej rzeczy przyjdzie do mnie niedługo, to wam pokażę. Zamówiłam całe mnóstwo pierdółek, więc na pewno będzie o tym jeszcze niejeden wpis.

środa, 11 kwietnia 2018

Dlaczego identyfikuję się jako brat?

Po polsku to znaczy bachor, ale jest to brzydkie słowo, więc wolę jego angielską wersję - brat. Uważam, że właśnie nim jestem, ponieważ bardzo lubię dostawać kary i do nich dążyć. Często jestem niemiła, denerwująca i wredna, byle tylko dostać upomnienie, a potem karę. Ostrzeżenia też lubię - są takie ach, kiedy facet je mówi takim swoim męskim, surowym tonem. Coś niesamowitego. 

Jako brat, według takiego brudnego portalu dla zboczonych ludzi, powinnam szukać POGROMCY (nie pamiętam jak to jest po angielsku). Nie wiem co według tej strony ów człowiek musi potrafić, ale według mnie powinien:
  1. Być bardzo cierpliwy. No bo wiadomo - po raz kolejny będę go wkurzać, i ja wcale nie mam na celu zdenerwowanie go, tylko żeby mi pokazał, że to właśnie on tu rządzi. Nie chcę, by był na mnie zły, tylko by umiał sobie ze mną poradzić w sposób spokojny. Bardzo lubię spokojnych mężczyzn, podniecają mnie.
  2. Być spokojny. Żeby ciężko go mi było wyprowadzić z równowagi. Aby się nie złościł na mnie, by wszystko miał pod kontrolą.
  3. Mieć dla mnie czas. Chyba sporo czasu. Jestem atencyjna, lubię gdy ktoś zwraca na mnie uwagę i poświęca mi jej sto procent. Bardzo lubię rozmawiać, a gdy złapię jakiś fajny, ciekawy temat, chciałabym gadać wciąż i wciąż, całkiem do końca świata.
  4. Mieć silną dłoń, żeby w razie potrzeby jeden klaps mnie uspokoił (na przykład w miejscu publicznym, gdzie jeden może przejść niezauważony, ale przełożenie przez kolano już nie uszłoby uwadze osób trzecich).
  5. Mieć do siebie dystans! To bardzo ważne. Och, jak mnie wkurwia, kiedy taki niby Pan się obraża o byle gówno, na przykład, bo go nazwę głupkiem. A pewnie, że będę tak go nazywać! I wcale nie chcę go obrazić w tym momencie, nawet może mi nie chodzić o karę, tylko po prostu jest to takie naturalne, całkiem żartobliwe!
  6. Lubić koty. Mam kota i go kocham. Kot będzie zawsze ze mną. 
Więcej grzechów nie pamiętam, punkty są losowo pisane, a o wielu pewnie zapomniałam, bo jestem roztrzepana jak śmietana z jajka. Ale mi się dowcip wyostrzył.

wtorek, 10 kwietnia 2018

Dlaczego lubię DDlg?

Byłam w paru związkach, które od razu lub po czasie przekształciły się w jakimś stopniu w relacje DDlg. W jakimś stopniu, bo nigdy nie ciągnęło mnie do takiego pełnego DDlg z pieluchami, kolorowaniem, byciem ciągle w little space. Oczywiście, mam swoje małe czynności, jednak są one w miarę normalne. Ech, nie umiem się wysłowić. 

Więc może od razu przejdę do tego, co najbardziej podoba mi się w DDlg. 

  • Możliwość nazywania partnera Daddy
Aaa, przecież to jest TAAAKIE urocze. Bardzo to lubię. I przychodzi naturalnie. No bo niby jakbym go miała nazywać? Po imieniu? Imiona są takie przereklamowane... Na świecie jest milion osób z jego imieniem, a mój Daddy jest tylko jeden. 
  • Noszenie kokardek we włosach.
Uwielbiam je wiązać. Często robię warkocze, a na końcu gumkę obwiązuję wstążką. Uważam, że uroczo wyglądam kiedy mam dwa kucyki, ale nie ze wszystkich włosów, i one sobie tak lecą do tyłu, i są kokardki, no mnie się to bardzo podoba i czasem się tak czeszę, gdy mam dobry humor i chcę być cały dzień urocza. 
  • Możliwość plątania się we własnych słowach i robienia błędów. 
Taaak, jako że na co dzień pisuję opowiadania, w których nie mogę sobie pozwolić na błędy, przyjemnie jest móc je popełniać, gdy jest się małą, słodką dziewczynką. Myślę, że to dodaje uroku. 
  • Słodkie ubrania, różowy kolor i obroże!
Zacznę od końca - obroże. Niektóre są bardzo urocze, nie chodzi o takie czarne, skórzane, typowe dla BDSM, tylko te pudrowe, delikatne. Są śliczne i pasują do ubrań, które nosi mała dziewczynka. Sweterki w pudrowych kolorach, urocze skarpetki, majtki pasujące do trampek. Niedawno zamówiłam w Chinach zestaw dwunastu kolorowych chokerów, tych takich obróżek, które wyglądają jak tatuaż, bo są zrobione z żyłek. Dzisiaj mi przyszły i są śliczne, pokażę wam później. 
  • Głaskanie się, tulenie i klapsy.
Kocham klapsy. Kocham być niegrzeczna, żeby dostać klapsy. Kto nie lubi klapsów? A po nich najlepsze jest przytulanie i głaskanie po głowie. Trzeba pocieszyć dziewczynkę po karze, czyż nie?

Nie mam bladego pojęcia o czym bym mogła jeszcze napisać. Mam już dwa pomysły na kolejne wpisy, więc zakończę ten, żeby zacząć kolejny. Buziaki!